Przemówienie o okazji przyznania Nagrody imienia Gawlikowskich
Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie

Warszawa, 25 Listopada 2008 r
Szanowni Państwo,


przypadł mi zaszczyt poinformowania Państwa o przyznanej w tym roku Nagrodzie imienia Gawlikowskich. Nagrodę w wysokości 5000 zł zdobył Pan Stanisław Wójcik z Wydziału Grafiki. Nagroda jest do wypłacenia niezwłocznie, a podatek 10 % ponosi zwycięzca.


Przypomnę, że Nagroda imienia Gawlikowskich przyznawana jest zgodnie z testamentem Ireny Gawlikowskiej, którą mam zaszczyt jako członek rodziny reprezentować. Irena Gawlikowska była grafikiem, wyemigrowała z Polski w 50-tych latach i mieszkała wraz z mężem Adamem w Newark w Stanach Zjednoczonych. Myśli Państwa Gawlikowskich były zawsze związane z Polską i dlatego przeznaczyli dorobek swojego życia na nagrody dla absolwentów Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Więcej o mojej cioci Irenie znajdą Państwo na stronach w Internecie poświęconych Nagrodzie pod adresem http://gawlikowscy.evot.org.


Wrócę do startujących w konkursie absolwentów oraz do zdobywcy nagrody. I tu niestety muszę przeprosić laureata, jak i innych kandydatów, że nie miałem możliwości docenienie w pełni ich pracy oglądając ją w naturze. To co komisja dostała jako podstawę do swojej decyzji to były kopie prac na płytkach CD, które oglądaliśmy wspólnie na małym ekranie laptopa. Niestety światło przeszkadzało w przeglądaniu prac rzuconych projektorem na ścianę. Wiem, że zadali sobie Państwo trud napisania kilku słów o sobie i swojej pracy - niestety chyba nie wszyscy członkowie komisji poświęcili swoją uwagę, żeby te słowa przeczytać. Może inaczej wyglądałby wybór, gdyby członkowie komisji mieli więcej czasu na dokonanie oceny - a przecież do swoich prac dyplomowych przygotowywali się Państwo cały rok. Z nieznanych mi przyczyn Nagroda nie mogła być przyznana w zeszłym roku i myślałem, że cały rok na dokładne zapoznanie się z kandydatami i ich pracą wystarczy. Niestety na zgłaszanie kandydatur wyznaczone zostało zaledwie kilka dni. Starałem się sprawdzić, czy wszyscy chętni mogli wziąć udział, lecz nie byłem w stanie tego w pełni zweryfikować.


Brak szacunku dla Państwa pracy dziwi tym bardziej, że oceną zająć się miały osoby znające się na rzeczy. W komisji brał przecież udział przedstawiciel galerii, który z racji swojego zawodu wie, jak należy wystawiać prace malarskie i że nie można ocenić po migocącym obrazku na laptopie, i to w ciągu dwóch godzin, na jednej sesji prace osiemnastu osób, po kilkanaście prac każdej z nich. Nie można tego czynić, bo zadaje się tej pracy gwałt. W komisji zasiadali też przecież obydwoje rektorzy Rektor Prof. Baj i Rektor Prof. Jędrzejec i trudno przypuścić, że nie zdawali oni sobie sprawy z tego, że czynią gwałt darczyńcom, kandydatom oraz samej nagrodzie.


Nie zatrzymam się tu na pogwałceniu procedury, która doprowadziła do decyzji, bo w końcu decyzja ta okazała się zgodna z wolą większości członków komisji. Założyłem, że choć będąc członkiem komisji nie powinienem z mojej pozycji oceniać wartości pracy artystycznej i oznajmiłem to komisji, że mój głos powinien być tylko przyczynkiem laika, a w żadnym wypadku sugestią darczyńców. Jednak pozwolę sobie wyrazić moje wrażenie, że mniej o wartość artystyczną pracy tu chodziło, a bardziej o skutek jaki miała ona wywołać na mnie. I tak skarżył się np. Rektor Prof. Jędrzejec na to, że nie możemy docenić projektu jednego z kandydatów, wymagającego większej sali, choć wystarczyła jego własna wcześniejsza informacja żebyśmy postarali się to nadrobić. Z podobnym zachwytem w głosie uciął Rektor Prof. Baj uwagę o pracy jednego z kandydatów, który opisuje inspirację twórczą narkotykami oraz to, że pragnie się w tym kierunku rozwijać i jak zrozumiałem "szuka sponsorów". Jestem przekonany, że pozycja tego Pana kandydującego do nagrody wypadłaby zupełnie inaczej, gdybym porozmawiał z nim osobiście, a sugestia nadużycia znikłaby.


Wracając do nieszczęsnego laptopa, na którym ledwo co było widać okazało się jednak, że może nie był on w ogóle potrzebny, bo gdy członkowie komisji dostali do ręki książkę z ilustracjami Pana Stanisława Wójcika, który wygrał konkurs z zachwytem odwrócili od laptopa uwagę i w końcu nie obejrzeliśmy nawet wszystkich prac. Gwoli ścisłości było ich w sumie dość dużo. Jednak czego ten zachwyt dotyczył ?


Wspomniana książka napisana została jako elementarz dla dorosłych zawierający hasła, które wiele osób muszą być odebrane jako lżenie ich patriotyzmu. Pracę tą napisaną jako praca dyplomowa pod kierunkiem prof. Majewskiego obejrzeć można w internecie pod adresem "Elementarz Niepoprawny". Liczę, że będą mogli państwo sami ją ocenić. I chyba podobnie, jak w tych innych przypadkach, gdybym miał możliwość wcześniejszego kontaktu z Panem Stanisławem Wójcikiem pewno okazałoby się, że jego całkowita praca w Akademii jest zgoła inna i rzeczywiście zasługuje na nagrodę.


Zastanawiałem się, proszę Państwa jaka mogła być tego przyczyna. Proszę wyobrazić sobie obcą Akademii osobę, która przychodzi ot tak z ulicy i mówi: - Mam ćwierć miliona na nagrody dla najlepszych absolwentów. Czy taka postawa nie wzbudza zdziwienia ? Dlaczego nie wziął on tych pieniędzy dla siebie, chyba jest naiwny, musimy pokazać mu w jakim świecie żyjemy, bo on chyba sobie z tego nie zdaje sprawy !


Na dodatek osoba ta naprasza się już od kilku lat. Muszę wspomnieć tu, że moje dotychczasowe próby zdobycia informacji o przyznawanych wcześniej nagrodach im Gawlikowskich, którymi zajmowała się moja druga ciocia Zofia Ruebenbauer spełzły na niczym.


Dziś Zofia Ruebenbauer nie może ani przyjechać z Kanady, a jej wszelkie próby załatwienia czegoś telefonicznie nie udały się. I tak np. niemożliwa okazała się obsługa konta bankowego przez telefon. Ciocia Zofia dzwoniąc przez telefon do banku spotkała się z obelgami pod jej adresem nie związanym nijak ze sprawą i w efekcie pieniądze leżały kilka lat na prawie nieoprocentowanym koncie - chyba jako pożyczka dla banku. To dlatego nagroda wynosi dziś tyle ile wynosi, a nie dwa razy więcej. Proszę Państwa, czy to jest normalne ? Wielu z Państwa już zapewne przypuszcza czym to wszystko pachnie.


Proszę Państwa, dlaczego o tym mówię ? Jak dotyczy to absolwentów, którzy są "solenizantami" dzisiejszej uroczystości. Zastanawialiśmy się z Rektorem Piwockim, jakie potrzeby mają młodzi przyszli twórcy sztuki i co możemy im dać. Pieniądze to chyba nie wszystko. Istotne wydawało mi się przekazanie także psychologicznego poparcie, ażeby ktoś kto opuszcza Akademię nie został na lodzie - bez pracy i z wątpliwościami, czy jego sztuka jest komuś w ogóle potrzebna.


Ale wrócę do poprzedniej myśli i do pytania, czym to wszystko pachnie, bo to jest właśnie ten zapach, który dajemy przyszłemu pokoleniu. Oczywiście nie jest tu istotne, czy i kto kogo chciał sprowokować, kogo ośmieszyć, a kogo po prostu odepchnąć od udziału. Jest nieistotne kto pod kim w Akademii "dołki kopie", a ja nie mam wiedzy, żeby to oceniać, i opisałem tą sytuację, jedynie jako przykład, może nazbyt osobiście zabarwiony. Dla tegorocznych absolwentów jest istotne co innego:


Czy ktoś, kto skończył Akademię może mieć poważne wątpliwości, gdzie jest jego miejsce w tym świecie ? Wystarczy, że spróbuje załatwić jakieś stypendium, lub cokolwiek w urzędzie, wystarczy, że patrzy się na codzienne obelgi w mediach. Ten codzienny gwałt, jakim "raczy się" polskie społeczeństwo, prowokacja jako metoda na zdobycie lepszego stanowiska, gwałt na własnych podwładnych jako metoda zarządzania przedsiębiorstwem, podstawianie nogi jako metoda porozumiewania się między przyjaciółmi, gwałt światopoglądowy na własnych dzieciach jako metoda sprawowania i zdobywania władzy politycznej.


To jest to co Wam dajemy na drogę, drodzy absolwenci.


Jakie są tego przyczyny ? Są narody, których obywatele zagryzają się na śmierć, a my się tylko nawzajem gwałcimy - dla wielu po prostu ot tak z przyzwyczajenia. Ludzie którzy gwałcą innych są jednak sami poprzednimi ofiarami gwałtu - i to często nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Dlatego sugeruję, że stan, który opisuję, i który dajemy młodym twórcom na drogę to tylko echo innego większego gwałtu, jakim poddawana była Polska - To wspomnienie tego co choć kompletnie absurdalne stało się naszą powszedniością, do której przywykliśmy.


Jakkolwiek nawiązując do pracy Pana Stanisława Wójcika możemy mówić o polityce nie chciałbym być zinterpretowany później, tak jak niektórzy interpretują politykę - według kierunków świata lub kolorów, lub podobnie, bo to byłaby bzdura.


Nie uskarżam się, też w końcu na taką czy inną decyzję komisji, bo, jak mówiłem zakładałem, że nie ma ona odzwierciedlać mojej prywatnej estetyki.


Jestem jednak przekonany, że Pan Wójcik, jeśli pozostanie przy politycznych zainteresowaniach, będzie kiedyś wyrażał swoimi pracami istotne społecznie treści. Serdecznie mu tego życzę, trzymam za niego kciuki, i żałuję, że jedyny kontakt, jaki został mi podany to kontakt do innej osoby - do Pani Sabiny Twardowskiej, którą tu serdecznie pozdrawiam - innych nie otrzymałem.


Nie wiem, czy wypada, żebym to ja, a jestem informatykiem mówił o sztuce. Odniosę się po prostu do tego, co tu w Akademii sam zasłyszałem i czego się nauczyłem. Są to dwie wypowiedzi jakie zasłyszałem w tej sali na uroczystości rozpoczęcia roku akademickiego - jedna przedstawiciela Prezydenta Rzeczpospolitej i druga redaktora Adama Michnika.


Przedstawiciel Prezydenta umieścił sens sztuki w odkrywaniu rzeczywistości, jej drugich warstw, tego co tak blisko, co codzienne, a co nie każdy widzi. Twórcy sztuki mają tą rzeczywistość nie tylko sami poznać, lecz ujawniać ją innym.


Wrócę do mojego retorycznego pytania - czy to jest normalne, co widzimy dokoła - mam na myśli nie tylko Polskę !


Pozwolę sobie zaoferować Państwu moją własną definicję tego co jest normalne. Podzielę się nią, bo sam skończyłem studia 30 lat temu i wtedy nikt mi niczego takiego nie powiedział.


	Normalne jest proszę Państwa to, co Państwo sami
	patrząc na swoje otoczenie w swoim sercu i umyśle
	zaakceptowaliby jako normalne. 



Życzę Państwu oczywiście, żeby takich akceptacji było mało. Czasami człowiek patrzy, gapi się i potrzebuje 40 lat, żeby dojść w końcu do wniosku, że to z czym żył jest absolutnie nie do zaakceptowania.


Proszę tylko patrzeć i wyciągać wnioski i niczego się nie obawiać. A każda przyczyna ma swoją głębszą przyczynę. Namawiam Państwa do wolności i do odwagi.


Dziękuję Państwu za wysłuchanie a Akademii za udzielenie mi głosu.


Zbigniew Lisiecki Warszawa, 25 listopada 2008 r.



    ps. Powyższy tekst zawiera treść przemówienia, jakie na uroczystości nie mogło zostać w pełni wypowiedziane ze względu na 5-cio minutowy czas i czekających na zabranie głosu innych sponsorów.

Copyright © evot.org 2008